„Savoir vivre” oznacza dosłownie „umiejętność życia”, rozumianą w kontekście norm społecznych. Wielu z nas, to francuskie wyrażenie, odnosi do zachowania przy stole.
W tym felietonie natomiast skupię się na etykiecie i NETykiecie w biznesie, krótko mówiąc zajmę się tym, co w pracy wypada, a co niekoniecznie może być mile widziane przez naszych klientów i współpracowników.
Zacznijmy od podstaw: Wygląd. W tym wypadku niezmiennie obowiązuje zasada „jak Cię widzą, tak Cię piszą”. Co prawda pandemia wpuściła więcej luzu do „dress codu”, ale niezmiennie: MNIEJ ZNACZY WIĘCEJ.
Zarówno w ubiorze biznesowym kobiecym, jak i męskim.
Minimalizm to podstawa, tak samo: schludne i czyste ubrania. Najlepiej w jednolitym, stonowanym kolorze, najbardziej pożądane barwy to: czerń, biel, ecru, granaty, jeśli czerwienie to jako akcent. Słowem: klasyka zawsze się sprawdzi. U mężczyzn: krawat, koszula i garnitur, najlepiej spodnie w kant.
U kobiet: ołówkowa spódnica (najlepiej do kolan), koszula, marynarka, jeśli obcas to nie bardzo wysoki. U obu płci: zadbane paznokcie, nieprzesadnie długie. Jeśli miałabym podsumować dress cod biurowy jednym słowem, byłoby to: UMIAR.
W dobrym tonie jest też obecnie „quiet luxury”, czyli dyskretny luksus, bez widocznego logo marki czy znanego brandu firmy.
Pewnie powiecie: no tak, a Mark Zuckerbeg, Bill Gates czy Elon Musk?
Oni przecież często chodzą w bluzach, swetrach, czapkach z daszkiem,
w ogóle nie przywiązują wagi do ubioru



Tak, to prawda. Oni tego nie robią, dlatego, że JUŻ NIE MUSZĄ!
Mają na tyle silną pozycję na rynku, są na tyle mocarni w swoich biznesach, że mogą sobie zdecydowanie pozwolić na więcej.
Są rozpoznawalni, więc gdy idą na spotkanie, każdy wie, kim są, oni już nie muszą opowiadać o sobie, pokazywać co potrafią ani co wiedzą.
Tak, uprzedzając Wasze obiekcje: savoir-vivre w biznesie NIE jest sprawiedliwy.
„Quiet luxury” to nieepatowanie bogactwem i widocznym wizerunkiem danej firmy, nieobwieszanie się biżuterią.
„W dyskretnym luksusie nie chodzi o udawanie kogoś, kim się nie jest
i manifestację sukcesu poprzez ubiór.
To raczej sztuka powściągliwości i kontrolowany chłód, świadomość
i tajemnica, pokerowa twarz w towarzystwie jedwabiu i kaszmiru.
To zwyczajnie niezwykła moda, której siła leży w autentyczności,
jakości i ponadczasowości – wartościach odpornych na przemijanie
i zmieniające się trendy” .

Czy NETykieta zrewolucjonizowała etykietę?
Czy w sieci więcej nam wypada?

Nie oznacza to jednak, by garnitur czy sukienki zamieniać na dres!
Dress code to nie dres, a pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz!
Brzmi banalnie? Ale działa. Emilia Wosik, która pasjonuje się etykietą biznesową, w podcaście „Po godzinach” mówi, że „przy ważnym spotkaniu ubierz obcas, będziesz stała inaczej, będziesz się czuła inaczej”.

Gdy mamy już zaplanowany strój, czy to na żywo, czy online, pamiętajmy, by być PUNKTUALNIE! Spóźnienie dla wielu to brak szacunku.
Lepiej być wcześniej, niż wpadać na ostatnią chwilę. Jeśli jednak z jakiegoś powodu niezależnego od nas (korki na drodze, a w przypadku online: problem z siecią), niezwłocznie poinformujmy o tym naszego rozmówcę!
Nasi rozmówcy mogą być wyczuleni na sztuczność lub zwyczajnie nie mieć chęci na przedłużający się small talk. Skrócenie dystansu też może być problematyczne, „przejście na TY powinna zaproponować osoba wyższa RANGĄ, ale, uwaga ,mamy prawo NIE zgodzić się na to!” – dodaje Ewa Brok (tym razem w podcaście: „Okiem kupca”.)