Miłość od pierwszego wejrzenia dała początek ich wspólnej drodze, aczkolwiek w ich opowieści tych pierwszych wejrzeń i zakochań będzie więcej. Anna Gornostaj i Stanisław Mączyński tworzą duet w życiu i w biznesie, wspólnie prowadzą Teatr Capitol, który dziś łączy: cztery sceny, restauracje i eventy. A to dopiero początek, bo ich apetyt na rozwój tylko się zaostrza.
W rozmowie z Aleksandrą Marciniak zdradzają tajemnice sukcesu małżeństwa w życiu i biznesie.
Razem przez życie – od pierwszego wejrzenia
Aleksandra Marciniak: Panie Stanisławie, słyszałam, że zakochał się Pan w żonie od pierwszego wejrzenia?
Stanisław Mączyński: Tak było! Od razu wpadła mi w oko. Oświadczyłem się już po dwóch tygodniach!
Anna Gornostaj: A ja, gdy zobaczyłam go za kulisami Teatru Ateneum, wiedziałam, że to człowiek wymyślony dla mnie.
Aleksandra Marciniak: Co to znaczy?
Anna Gornostaj: Jest spokojny, pracowity i trzyma wszystko w ryzach.
Aleksandra Marciniak: Jesteście razem ponad czterdzieści lat – pierwsze wrażenie minęło?
Stanisław Mączyński: Ciągle trwa! Jesteśmy razem, pracujemy razem i tak sobie żyjemy w duecie. Poznaliśmy się w latach 80., to były inne czasy, ale przetrwaliśmy naprawdę wiele.
Aleksandra Marciniak: Nie kłócicie się?
Anna Gornostaj: Jesteśmy na to za starzy! Czasem jakieś drobnostki, ale ogólnie między nami nigdy nie było większych kryzysów. Łączy nas miłość, rodzina, nasze dzieci i biznes, który wciąż się rozwija. Cały czas rozmawiamy, dyskutujemy i wspólnie decydujemy, co robić dalej.
Aleksandra Marciniak: Niektórzy mówią, że nie powinno się łączyć życia prywatnego z pracą. A Wy nie tylko pracujecie razem, ale też współpracujecie ze swoimi dziećmi!
Anna Gornostaj: Tak, Basia i Jurek świetnie sobie radzą w swoich projektach. Basia prowadzi naszą scenę na Foksal 11, gdzie jako jedyni w Polsce organizujemy widowiskowe Show and Dining, a syn z ogromnymi sukcesami komponuje i jest muzykiem jazzowym. A ci, którzy mówią, że nie można łączyć życia i biznesu, po prostu się mylą. Dla nas to najlepsze połączenie – rodzinny biznes, w którym wspieramy się i działamy zespołowo.
Stanisław Mączyński: I sprawdza nam się to już od tylu lat!
Razem w teatrze – pasja, która stała się biznesem
Aleksandra Marciniak: Teatr to też była miłość od pierwszego wejrzenia?
Stanisław Mączyński: Tak, chociaż ja zawsze chciałem być na tyłach teatru – albo jako reżyser, albo majsterkowicz przy dekoracjach, przy światłach. To mnie naprawdę fascynowało.
Anna Gornostaj: A ja całe życie marzyłam, żeby mieć swój własny teatr.
Aleksandra Marciniak: Marzenia się spełniają… albo się je spełnia (śmiech).
Anna Gornostaj: Spełnia się je wspólnie! To, że jestem aktorką, to jedna rzecz, a moja pasja – rozwijana pod okiem mistrzów, m.in. Adama Hanuszkiewicza – rosła w miarę jedzenia. Ale w pewnym momencie poczułam, że mam apetyt na coś więcej.
Stanisław Mączyński: W życiu przychodzi taki moment, kiedy chce się iść na swoje. Być niezależnym.
Aleksandra Marciniak: Biznesowe podejście.
Stanisław Mączyński: Tak, bo to jest biznes, własna firma. I my – w duecie – poszliśmy w to razem.
Anna Gornostaj: Ja też nie chciałam być już zależna od innych ludzi czy instytucji państwowych. Stąd pomysł na Capitol. Ale zanim zaczęliśmy go prowadzić, szłam krok po kroku – byłam producentem spektaklu w jednej sali i uczyłam się na własnych błędach.
To moje „dyrektorowanie” wyrosło z marzeń, ale także z trudów. Praca na własny rachunek daje wolność, ale niesie ze sobą również wiele odpowiedzialności.
Aleksandra Marciniak: Patrząc na Was i na to, że na spektaklach w Capitolu są pełne sale, mam wrażenie, że w Waszym duecie tkwi ogromna siła.
Stanisław Mączyński: Wspieramy się, dyskutujemy o wszystkim i na bieżąco rozwiązujemy sprawy.
Anna Gornostaj: Capitol to nie jest tylko teatr. To duże przedsięwzięcie – zatrudniamy ponad sto osób, nie licząc aktorów. Nasz biznes – bo to jest biznes – ma, jak ja to nazywam, „cztery nogi”.
Pierwsza to teatr, druga – klub muzyczny Show and Dining, trzecia – impresariat, a czwarta – działaność eventowa, – teatr może stać się przestrzenią na imprezę biznesową, spotkanie firmowe, urodziny, a nawet… wesele .
To wszystko pozwala nam przetrwać i realizować taki biznesplan, jaki mamy dziś. Metodą prób i błędów przez kilka lat sprawdzaliśmy, czy to się uda.
Stanisław Mączyński: I sprawdza nam się to już od tylu lat!
Razem w biznesie – cztery filary Teatru Capitol
Aleksandra Marciniak: Patrzę na tę przestrzeń w Teatrze Capitol, w której nagrywamy tę rozmowę, i widzę niezwykłą różnorodność stylów. Tu aniołki, tam neony…
Stanisław Mączyński: To są projekty różnych artystów. Każdy ma swoją wizję, a ja się nie wtrącam.
Anna Gornostaj: My szanujemy wizję innych. I u nas to wszystko naprawdę się łączy.
Aleksandra Marciniak: Łączy się… ale jak patrzę na te dyskotekowe kule, to trochę jak lunapark.
Anna Gornostaj: Tak! (śmiech) Bo ja się urodziłam i wychowałam w lunaparku!
Z lunaparku do teatru – nie ślepnąc od świateł
Anna Gornostaj: Moi rodzice prowadzili lunapark i ja siłą rzeczy wychowałam się w takim wędrownym środowisku.
Aleksandra Marciniak: Życie na walizkach.
Anna Gornostaj: Mieszkaliśmy w cyrkowych wozach, podróżowaliśmy. Dla mnie to było fascynujące, bo ja podglądałam, co na tej scenie się dzieje. To był magiczny świat, pełen nowych ludzi, dźwięków, świateł.
Aleksandra Marciniak: To na pewno magia, ale też brak stałości.
Anna Gornostaj: Oczywiście, że tak. Częste przeprowadzki, trudno było nawiązać trwałe relacje. Moi rodzice myśleli, że przejmę lunapark i będę dalej tak żyć, ale ja potrzebowałam stabilizacji. I tę stabilizację oraz poczucie bezpieczeństwa znalazłam w teatrze.
Choć absolutnie mam ogromny sentyment do tamtego świata – i do jego świateł, i do sceny.
Podróże za niejeden uśmiech – miłość do drogi
Aleksandra Marciniak: Żona mówi o bezpieczeństwie i teatrze, a ja słyszałam, że Pan kupił kampera.
Anna Gornostaj: Niestety!
Stanisław Mączyński: Tak, bo to też właśnie była miłość od pierwszego wejrzenia!
Aleksandra Marciniak: Panie Stanisławie, jest Pan niezwykle kochliwy.
Stanisław Mączyński: Ale trwały w miłościach.
Anna Gornostaj: Co racja, to racja.
Aleksandra Marciniak: Powiedziała Pani „niestety”, bo – jak rozumiem – już się Pani najeździła z lunaparkiem?
Anna Gornostaj: Ja jeździć lubię i podróżować, ale już nie kamperem. To już nie te lata.
Stanisław Mączyński: Ale jeździmy nim i tak.
Anna Gornostaj: No tak, zgodziłam się… raz na jakiś czas. Idę na kompromisy (śmiech). Ale Stasiu, powiedz Pani, ile myśmy krajów zwiedzili!
Stanisław Mączyński: Dokładnie 181!
Aleksandra Marciniak: Piękna liczba.
Stanisław Mączyński: Pracujemy po to, żeby podróżować, żyć.
Ja wiem, że niektórzy mówią, że praca to całe życie, że taki zawód jak aktor czy reżyser to pasja. A ja mam taką pasję i ambicję, żeby zarabiać pieniądze na podróże, zobaczyć trochę świata. Bo co nam więcej z tego życia zostaje?
Plan na biznes, który działa
Stanisław Mączyński: Prowadzimy biznes i traktujemy go jak pracę, a nie „sztukę dla sztuki”, bo tak naprawdę chodzi o cały proces: planowanie, organizację i odpowiedzialność, a nie tylko o to, czy ktoś uzna coś za ambitne czy nie, więc kiedy słyszę komentarze, że gramy „same komedie”, to odpowiadam, że mamy stałą, bardzo różnorodną widownię, która naprawdę chce tu być.
Anna Gornostaj: Ludzie chcą do nas przychodzić w każdym wieku, bo mamy ofertę i dla dzieci, i dla dorosłych, i tę środkową — rodziną. „Akademia Pana Kleksa”, „Piotruś Pan” czy „Ekipa świata” cieszą się ogromnym zainteresowaniem najmłodszych, sale są pełne, a rodzice wracają z kolejnymi dziećmi, bo atmosfera i energia tych spektakli naprawdę robią swoje, dodatkowo Hanna Piaseczna prowadzi u nas „Akademię Sceny Musicalowej”, co jest świetną ofertą edukacyjną, a dorośli mają swoją stałą publiczność na nasze komedie, które trzymają poziom i potrafią jednocześnie bawić, wzruszać i zostawiać coś do pomyślenia.
Aleksandra Marciniak: Byłam ostatnio na sztuce w reżyserii Olafa Lubaszenki „Pół żartem, pół serio”, to słodko-gorzka historia, z nutą nostalgii.
Anna Gornostaj: Bo taka jest komedia, ona działa na kilku poziomach naraz, jest zabawnie, ale i refleksyjnie, momentami wręcz smutno, tylko my przywykliśmy do tego, że komedia ma być „śmianiem się do łez” przez dwie godziny, a to jest już farsowy model.
Stanisław Mączyński: I takie sztuki też mamy, robimy też projekty nocne (śmiech), z ofertą dla dorosłych.
Aleksandra Marciniak: Niecenzuralne?
Stanisław Mączyński: Zależy dla kogo (śmiech). Jeden z naszych najnowszych tytułów brzmi: „Seks, siano i sekrety”.
Aleksandra Marciniak: Odważnie — zwłaszcza w kraju, który nadal nie przeszedł rewolucji seksualnej (śmiech).
Anna Gornostaj: Tak, to jest problem, bo to ciągle są tematy tabu. Ale chodzą! I panowie, i panie. Na początku trochę się wstydzili, czerwienili, a potem… przychodzą nawet parę razy!
Eksperyment – strategia na sukces?
Aleksandra Marciniak: Jest też już wspomniana oferta „Show and Dining” . Widziałam „Cafe Cantantes” na Foksal 11 – piękne widowisko. Byłam jakiś czas temu w Madrycie na flamenco, ale ta historia naprawdę mnie urzekła.
Anna Gornostaj: Tak, to również jest spektakl w ramach kulinarnych doznań. Widz kupuje bilet i w cenie ma nie tylko widowisko, lecz także kilka dań – po to, żeby połączyć sztukę wizualną z ucztą zmysłów. Na Zachodzie to norma, u nas to ciągle raczkuje.
Stanisław Mączyński: Widz w Polsce jest przyzwyczajony, że po spektaklu wraca do domu. A my chcemy, żeby został, żeby pobiesiadował, porozmawiał, podzielił się emocjami, żeby nie musiał szukać restauracji po mieście.
Anna Gornostaj: A przy okazji — mamy też świetną ofertę eventową. Można u nas wynająć przestrzeń na każdą okazję: od urodzin, przez firmowe spotkania, po świąteczne Christmas party. Jesteśmy przygotowani na wszystko. Mamy własny catering, atrakcje, artystów — organizujemy wydarzenia od A do Z.
Aleksandra Marciniak: Dajecie widzom wyzwania.
Anna Gornostaj: I sobie również. My wciąż się uczymy. O ile praca nad spektaklem to nasz chleb powszedni, o tyle utrzymanie restauracji to nadal czarna magia.
Stanisław Mączyński: To zupełnie odrębny biznes, który wymaga ogromnego zaangażowania i strategii, ale ja mam to wszystko wpisane w biznesplan.
Aleksandra Marciniak: Właśnie – bez biznesplanu ani rusz?
Anna Gornostaj: Absolutnie. Wszystko musi być rozpisane. Stasiu już w latach 90. poznał amerykańskich biznesmenów i nauczył się od nich, że biznesplan to podstawa — i że trzeba myśleć w przód.
Stanisław Mączyński: Ucieczka do przodu. Ciągła analiza, sprawdzanie, co gdzie się sprzeda. Bo my jesteśmy ciągle na kredycie.
Anna Gornostaj: Niestety – prywatne teatry muszą się z tym mierzyć.
Stanisław Mączyński: Ja mam wszystko zaplanowane: wiemy, kiedy trwa sezon, na ile możemy sobie pozwolić. Jeśli coś nie działa, to chwilę się temu przyglądamy, dajemy szansę, a jeśli nadal nie przynosi dochodu, rezygnujemy. W biznesie nie ma sentymentu.
Rady dla startupowców
Aleksandra Marciniak: To jest dobra strategia nie tylko dla teatru, prawda?
Stanisław Mączyński: Tak. Każda firma, każdy startup funkcjonuje dokładnie tak samo. Trzeba z góry szacować koszty, przewidywać, planować. Nie rzucać się z motyką na słońce.
Anna Gornostaj: Sam pomysł i dobre chęci nie wystarczą. To jest świetne na start — wizja i zapał są potrzebne — ale potem przychodzi rzeczywistość.
Stanisław Mączyński: My patrzymy praktycznie. Robimy to, co kochamy i to nas napędza, ale to musi przynosić zysk. Każda sfera naszej działalności musi się opłacać. Jeśli coś nie gra na dłuższą metę, to nie ma sensu tego ciągnąć.
Aleksandra Marciniak: Jakie rady dalibyście komuś, kto dopiero zaczyna w biznesie?
Anna Gornostaj: Iść do przodu, nie wahać się, nie poddawać.
Stanisław Mączyński: Ale też kalkulować.
Anna Gornostaj: Tak, bo mam wrażenie, że wielu początkujących przedsiębiorców poddaje się za szybko. A biznes to proces — raz jest łatwiej, raz trudniej. Trzeba umieć przetrwać tę sinusoidę.
Aleksandra Marciniak: Mieliście kiedyś wątpliwości? Myśli, żeby to wszystko rzucić?
Anna Gornostaj: Za daleko poszliśmy ze spełnianiem tego marzenia, żeby teraz to rzucać. Ale przyznam — my wszystko na bieżąco przegadujemy.
Stanisław Mączyński: Nie ma wątpliwości. Ja się w ogóle nad tym nie zastanawiam. Jak coś trzeba zmieniać, to się zmienia, poprawia, załatwia. My nie mamy czasu na wątpliwości!
Aleksandra Marciniak: Czyli warto było zakochiwać się od pierwszego wejrzenia — i w sobie, i w teatrze, i w biznesie?
Stanisław Mączyński: Warto!
Anna Gornostaj: Pewnie, że tak. A mnie korona z głowy nie spadnie, jeśli raz w roku wskoczę do tego kampera na dwa tygodnie… dla świętego spokoju! (śmiech).
Aktualny repertuar i wszystkie wydarzenia Teatru Capitol znajdziecie na ich oficjalnej stronie.
A jeśli ciekawi Was, z jakimi wyzwaniami mierzą się biznesy rodzinne, zajrzyjcie do naszego wcześniejszego wywiadu.
